poniedziałek, 27 grudnia 2010

Opo2

Warszawa

-To jest, *****, skandal! Na własnej piersi taką gnidę! Do rodziny go wysłałem, psia jego mać!

Marszałek Zapolski miał powody do irytacji. Już prawie dwadzieścia cztery godziny istniało „państwo” stworzone przez Wonkniprodzkiego. Czy, jak głosił komunikat, von Kniprodego. Zaś dzięki zachowawczości Prezydenta, czyli głównodowodzącego sił zbrojnych, nie mógł zareagować. A dzięki zachowawczości wszystkich „pierdolonych, tchórzliwych ***** sejmowych” mimo oczywistej wojny domowej, kraj nie był w stanie wojny. Armie stały co prawda w gotowości na granicy województwa pomorskiego („dawnego, *****, województwa!”), lecz przekroczyć jej nie mogły.

Tymczasem z kraju docierały informacje o coraz jawniej wyrażanym poparciu dla gdańskich rebeliantów. O ile Katowice i Poznań Zapolskiego nie dziwiły, to Kraków i Lublin napawały niepokojem. Armia miała jednak związane ręce. Wszystkie jednostki były zresztą dużo gorzej przygotowane do wojny i ani trochę nie fanatyczne.

Zapolski przede wszystkim nie chciał działać wbrew władzom, gdyż w ten sposób najbardziej zaszkodziłby integralności kraju. Na razie Buntownicy gdańscy opanowali fragment województwa, zaś w innych regionach było niespokojnie – gdyby jednak Marszałek Wojska Polskiego jawnie zbuntował się – nic nie powstrzymywałoby pro autonomicznych pomyleńców. A na to zapewne liczył Konrad.

Na razie wszystko co mógł robić, to miotać się po gabinecie w oczekiwaniu na decyzje prezydenta, rządku, kogokolwiek. Ogłaszanie stanu wyjątkowego należało do prerogatyw prezydenta, jednak „ten cholerny królikołap” zapewne zwoła komisję sejmową, senacką i stwierdzi, że nic się nie dzieje. No, bo w końcu działanie wbrew konstytucji i jawne niszczenie państwowości, odbieranie dostępu do morza, zamach stanu, śmierć obywateli… aż nadto powodów, żeby von Kniprode stanął przed plutonem egzekucyjnym. Nie w tym kraju, nie w tym kraju…

Wreszcie, o dziewiątej trzydzieści dwudziestego ósmego marca, marszałek Wiesław Zapolski otrzymał rozkaz spacyfikowania Gdańska. O dziesiątej trzydzieści został ogłoszony stan wyjątkowy w całym kraju. W każdym mieście wojewódzkim rozmieszczono pełną dywizję, ulice patrolowały pełne drużyny a nie, jak zwykle, dwójki. O jedenastej żołnierze trzeciej dywizji Armii Warmia wkroczyli do pustego, wydawałoby się, Malborka i zajęli zamek – tradycyjną kwaterę wojskową w mieście. Gdy ostatnia drużyna czołgów dojeżdżała do bramy wewnętrznej, most wybuchł, a trzy maszyny pogrążyły się w błocie Nogatu. O jedenastej trzynaście żołnierze drugiej dywizji Armii Warmia zniszczyli pierwsze zabudowania Nowego Dworu Gdańskiego i rozpoczęli najdłuższą bitwę tej wojny. O jedenastej siedemnaście żołnierze czwartej dywizji V Armii (Rezerwowej) napotkali opór na przedpolach Tczewa, równocześnie pierwsza dywizja tejże armii dotarła do umocnień rebeliantów w okolicy Wejherowa; trzecia dywizja zbliżała się do Kartuz, a druga wkroczyła na teren dawnego powiatu gdańskiego.

niedziela, 26 grudnia 2010

Opo1

Gdańsk

Szedł pustą i ciemną ulicą Rajską. Dość mocny, wczesnowiosenny wiatr szarpał jego długim płaszczem i miotał podartymi szarfami zwisającymi z latarń.

Szedł szybko, nie oglądając się. Mijał puste budynki z powybijanymi szybami, ledwie oświetlone dogasającymi zgliszczami baszty Jacek.

Nie zwalniając zapalił papierosa. Już było ją widać. Łunę z Długiej. Już było ją słychać. Pieśń z tysiąca gardeł. „i nikt nie będzie pluł nam w twarz…”

Skręcił w lewo i przeciskając się przez tłum podszedł pod ukoronowany i obwieszony girlandami, mieniący się wszystkimi odcieniami czerwieni posąg Neptuna.

Omiótł wzrokiem ekstatyczny tłum i olbrzymie ognisko z flag, reprodukcyj godła i innych symboli. „Jesteśmy wolni” – pomyślał.

To wszystko zaczęło się pięć lat wcześniej. Jako świeżo mianowany generał Wojska Polskiego objął dowództwo Armii Pomorze, stacjonującej w jego rodzinnym Gdańsku. Marzenie o wolnym mieście stało się nieco bliższe.

Wtedy też zaczął budować swoją pozycję i szukać sojuszników na imprezach miejskich elit. W większości znienawidzonego napływowego motłochu.

Konrad Wonkniprodzki, mimo spolonizowanej wersji nazwiska, pamięci o przodkach się nie wyzbył i od dziecka marzył o granatowym proporcu na szczycie ratusza, o wyzwoleniu miasta spod okupacji. Jakiejkolwiek.

W tym celu, gdy już miał po temu możliwość, zreorganizował Armię Pomorze, ustalił dryl oparty na kiju i marchewce (tudzież na karcerze i wódce). Rozlokował armię w całym województwie, „żeby zintensyfikować ćwiczenia i osiągnąć lepsze efekty w zakresie mobilności”. Jak dobrze, że nikt nie poszedł jego śladem. Rzeczywiście, dzięki częstym zmianom miejsca stacjonowania każda drużyna AP mogła działać niezależnie i szybko, znając całe województwo jak własną kieszeń. A dzięki dodatkowym grantom – armia Wonkniprodzkiego stała się najlepszą polską armią – a przy tym, najbardziej oddaną dowódcy.

Samo wojsko jednak, zwłaszcza jedna armia przeciw pięciu armiom Rzeczpospolitej niewiele by zdziałała. Konrad bywał więc na rautach, badając, czy jego sprawa ma jakiekolwiek poparcie.

Poparcie, szczęśliwie się znalazło. Nie takie, na jakie liczył. Przedsiębiorcy chętnie widzieliby Gdańsk jako autonomiczne miasto, miasto przy Rzeczpospolitej, jak ongiś, nie w pełni niepodległego państwa. Był to jednak dobry przyczynek do powstania.

Dwa lata po objęciu przezeń funkcji zawiązał się triumwirat: Wonkniprodzki, Smit (prezes Portu Gdańskiego) i Jabłoniowicz (właściciel przedsiębiorstwa olejowego Gdańska Ropa), którzy postawili sobie za cel przeforsowanie autonomii dla Gdańska – bądź całego Pomorza; zbudowanie jak najbardziej samodzielnej gospodarki i zapewnienie możliwie dużej niezależności.

Niezależnie, Konrad zaczął snuć plan wyzwolenia się z autonomii również. Uważał, że każda forma zależności jest dusząca i zniewalająca. Oczywistym stało się, że aby pozbyć się tej formy zależności, niedługo po uzyskaniu autonomii triumwirat będzie musiał być rozwiązany, a w kraiku nastąpić będzie musiał zamach stanu. Zaczął więc powolne, spokojne i delikatne spotkania propagandowe celem stworzenia z żołnierzy Polski żołnierzy Gdańska.

Dwa lata po zawiązaniu triumwiratu (o którym, poza zainteresowanymi, nikt nie wiedział) Centrala została poinformowana o niepodległościowych sentymentach na Pomorzu. Pierwsze doniesienia zostały zignorowane i zapomniane. Jednak pół roku później przypomniano sobie o nich w związku z zamieszkami na tle niepodległościowym w Rudzie Śląskiej, Rybniku, Wrocławiu i Opolu. Na reakcję było jednak za późno.

Za późno i w zły sposób zaczęto działania prewencyjne. Dwa miesiące przed Dniem Wyzwolenia Konrad dostał rozkaz „znalezienia i zlikwidowania przestępczych organizacji wymierzonych w integralność Rzeczpospolitej”. Dwanaście dni później zameldował o sukcesie i pokazowo rozstrzelał grupę zamachowców. Nikt nie pytał o dowody.

Spiskowcy czuli, że muszą działać jak najszybciej. Potężne lobby Jabłoniowicza zgłosiło projekt ustawy, dzielącej Polskę na pięć prowincji autonomicznych (ze stolicami w Olsztynie, Gdańsku, Szczecinie, Poznaniu i Wrocławiu) oraz osiem województw (Białystok, Płock, Toruń, Łódź, Kielce, Kraków, Rzeszów, Lublin), z Warszawą jako wydzielonym miastem stołecznym. Plan ten przewidywał ponad połowę województwa pomorskiego jako autonomiczną prowincję Pomorze Gdańskie. Jako plan ustawy miał jednak szanse być wprowadzony za rok, dwa, jeśli w ogóle. A Centrala wyczuwała zagrożenie i lada dzień mogła wysłać Armie Warmia i V Armię (Rezerwową), stacjonujące najbliżej Gdańska, celem spacyfikowania niespokojnego terenu.

Wonkniprodzki uznał więc, że musi przejąć inicjatywę i zadziałać zaskoczeniem. Miesiąc zajęły przygotowanie do bezpośredniej akcji. Należało rozlokować armię w kluczowych miejscowościach, które miały zostać włączone w teren Wolnego Miasta. Po brygadzie otrzymały Kartuzy, Tczew, Hel, Malbork, Wejherowo, Władysławowo, Sopot, Żukowo, Krynica Morska i Nowy Dwór Gdański, po dwie znalazły się w Gdyni i Pruszczu Gdańskim; sześć ustawiono na przyszłej zachodniej granicy, zaś całą dywizję umieszczono w Gdańsku.

Ostatnie dwa tygodnie upłynęły pod znakiem dystrybucji granatowych sztandarów i opasek oraz pro gdańskich ulotek, informujących o rychłym wyzwoleniu spod okupacji i wzywających do zrzucenia jarzma, podpisanych przez nikomu nieznanego porucznika Wajsa. Telewizja Gdańska informowała o demonstracji ludu Gdańska skierowanej przeciw Polsce. W rzeczywistości wystąpienie było zorganizowane przez triumwirat – Smit i Jabłoniowicz uważali, że takie demonstracje mogą przybliżyć akceptację ustawy, nie widząc drugiego dna. Wonkniprodowi zaś dalej na rękę było działanie w porozumieniu z przedsiębiorcami – w razie niepowodzenia nie wziąłby całej odpowiedzialności na siebie.

O godzinie Z w trzynastu miastach, w których stacjonowała Armia Pomorze zdjęto polskie flagi a na ich miejsce zawieszono gdańskie, aresztując wszystkich przedstawicieli prawa Rzeczpospolitej. Przez radio i telewizję podany został komunikat o wypowiedzeniu posłuszeństwa Polsce przez Gdańsk, Sopot, Gdynię, powiaty pucki, nowodworski, malborski, gdański, kartuski bez jednej gminy i wejherowski bez trzech.

W większości miast akcja odbyła się bez przeszkód, bądź z poparciem ludności. Jedynie gdańska policja i straż miejska opanowały Stare Miasto i przez niemal godzinę stawiały czynny opór. W efekcie spłonęła baszta Jacek, kościoły św. Katarzyny i św. Mikołaja oraz Ratusz Staromiejski. Większość obrońców zginęła.

Był dwudziesty szósty marca, godzina dwudziesta trzecia. Na latarniach pozawieszano granatowe szarfy. Konrad Von Kniprode szedł przez Stare Miasto.

Szedł szybko, nie oglądając się. Mijał puste budynki z powybijanymi szybami, ledwie oświetlone dogasającymi zgliszczami baszty Jacek.

Nie zwalniając zapalił papierosa. Już było ją widać. Łunę z Długiej. Już było ją słychać. Pieśń z tysiąca gardeł. „i nikt nie będzie pluł nam w twarz…”

Skręcił w lewo i przeciskając się przez tłum podszedł pod ukoronowany i obwieszony girlandami, mieniący się wszystkimi odcieniami czerwieni posąg Neptuna.

Omiótł wzrokiem ekstatyczny tłum i olbrzymie ognisko z flag, reprodukcyj godła i innych symboli. „Jesteśmy wolni” – pomyślał.

To wszystko zaczęło się pięć lat temu. Właśnie skończyło się preludium. Właściwa symfonia miała się dopiero zacząć. Konrad von Kniprode, samozwańczy dowódca armii Wolnego Miasta Gdańska stał, oświetlany płonącymi symbolami znienawidzonego państwa, któremu ślubował wierność i zastanawiał się, jak to państwo zareaguje.

niedziela, 31 października 2010

Fuck Quality!

Fuck it. Just Fuck it.

Poniższe kawałki zostały zarejestrowane za pomocą mikrofonu kamery internetowej oraz darmowego programu Audacity. Jedno podejście z przerwą na fajkę.

http://chomikuj.pl/Morgoth_Edain/Morgoth%20Edain/Morgoth%20Edain.rar
Simply press "Pobierz Plik".

http://www.megaupload.com/?d=SK93MCK6



Danke schoen.

poniedziałek, 25 października 2010

Heil Lebniz

Coś dlaczego niż nic
Raczej nic łatwiejsze jest
coś niż?

Prostsze nic byłoby
Wszakże bytem jednak jest
coś to.

Wszystko zebrać gdyby
Bzdurą razem byłoby
cóż lecz?

Teraz tutaj począć
Mamy zewsząd i płacz
tylko krzyk.

poniedziałek, 27 września 2010

Lady Caroline

Now that's a Discovery. Velvett Fogg. The band that took place somewhere at the end of sixties. And this is a great song from their selftitled album. Lady Caroline. I'll put some lyrics for it's hard to find them out in the Web.


Oh, can't you see 
How darkened is the sky? 
Because it's cast upon my soul 
For whole eternity
What I did to Lady Caroline
After she had trusted me.

I went and took a lovely young maiden
And made her my own
In the quiet of my castle
Where I thought we were alone
And so we were but the Lady Caroline
Who came knocking on the door.

She said 'Oh Sir, who was that maiden
That I followed 'til your door?'
I said 'My dear, you are mistaken,
There is no one here but me'
But I could not snow her
For she knew what she had seen.

She burst into my room
And there upon the bed
Was the trembling young maiden
Who's face has gone quite red
And the lovely Lady Caroline
Took a knife and striked her death.

And now she waits behind the bars
On the prison in the town
Sentence to death for a murder
And t'was no one's fault but mine.
Now I will have no one...
Until the end of time.


And a little music video maybe.

poniedziałek, 20 września 2010

I'm innocent, but I'll drink 'till I'm guilty

When the last democrat will be hanged on guts of last socialist;
And when the last fascist will be beaten to death with a bone of last communist -
There will be time of Great Chaos and Pure Anarchy.

And when the last man will fall down shot by the bullet of last woman,
And when the last woman will fall down shot by the bullet of last man,
And when the last child will starve to death and will be a food to the rats -

There will be peace on Earth - Finally!

środa, 15 września 2010

Takietam

Dwa wzory koszulek, jakby ktoś reflektował. + bonus.



Zwłaszcza w ostatni warto kliknąć, bo tu nie widać napisu ;)