poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Tsa

Za cztery - pięć dni pojawi się nowa notka. Prawdopodobnie kontynuacja pewnego dnia. Do tego czasu jestem w swoisty sposób sparaliżowany.

But...

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Połowina aprielia

Cóż. Smutna połowa kwietnia. Nie mam nic do przekazania w związku z wypadkiem.

Ale w zwiazku ze smutkiem polecam do przesłuchania utwór zespołu Сварга pt. Tам, где дремлют леса. Piękne.

sobota, 3 kwietnia 2010

Krwotok

Byłem poetą i wiersz sobie napisałem. Proszę, proszę, absolutnie proszę mi powiedzieć, co autor miał na myśli. Bo autor za chuja nie wie.


Rzeszoto
Tubłoto
Ciach.

Tam krwotok
i w ogóle
Strach.

A ona
W to błoto
Bach!

Rzeszoto,
że krwotok.
Strach.

piątek, 2 kwietnia 2010

Plantacje wiedzy

Dziś w nieco innym klimacie.


Niektórzy zastanawiają się – skąd-że naukowcy mają taką wiedzę? Jak-że mogą tyle rzeczy pamiętać, znać, kojarzyć? Otóż, oprócz, rzecz jasna pracy, posiadają taki drobny – czy w przypadku innych całkiem niedrobny element. Pomijam oczywiście cwaniaczków, pseudo-naukowców (nie ze względu na dziedzinę, jaką się zajmują, a na metody i podejście do sprawy) i naukowców pobierających tylko pensje, posługujących się sztabami asystentów. Podobny element mieli zresztą wszyscy naukowcy i wynalazcy, którzy istnieli kiedyś.

Wiedza. Bardzo często mylona jest z wiadomościami, tak jak z inteligencją i mądrością. Są to różne elementy. Inteligencja to zdolność radzenia sobie w różnych sytuacjach, umiejętność myślenia abstrakcyjnego. Mądrość – to znajomość życia, wyciąganie wniosków, uczenie się na błędach. Wiadomości – wszyscy dostajemy w szkole. To znajomość faktów, definicji i regułek. Wiedza – łączy w sobie inteligencję i wiadomości. Wiedza to umiejętność łączenia faktów ze sobą, kojarzenia ich, et cætera. Wiedza jest podzbiorem mądrości. Święta Mądrość, jak wiadomo, jest najdoskonalsza.

W dawnych czasach większość ludzi, którzy byli naukowcami czy wynalazcami, mieli ku temu predyspozycje adnatalne. Od urodzenia przejawiali skłonność do poznania. Jak zawsze jednak, znajdą się ludzie ambitni, którzy co prawda nie mają wrodzonych zdolności, usilnie jednak do nich dążą. Cel osiągają, za co im chwała – wiedzę posiadają w skutek wieloletnich morderczych treningów i ćwiczeń. Niestety, są też tacy, którym się nie chce. Istnieją od najdawniejszych czasów. Leniwi z plemion Zapoteckich stworzyli plantacje wiedzy.

Na polach uprawiali wiedzę. Oni również mylili ją jednak z wiadomościami. Sadzili otóż uczone księgi, podlewali je itd. Nic z nich nie wyrosło, Zapotekowie wyginęli podbici przez Azteków, a dzięki plantacjom wiedzy mamy teraz informacje o ich życiu – gdyż stanowią wymarzony materiał archeologiczny – gdyż ich księgami były kamienne tablice.

Nie oni jednak pierwsi i nie oni ostatni chcieli wiedzy. I taniej. W starożytnej Grecji istniały Szkoły. Nie takie zwykłe szkoły, a Szkoły filozofów. Grecy, jak widać, celowali już wyżej, nie w wiedzę, a w całą Mądrość. W owych szkołach uprawiali mądrość, nic jednak dobrego z tego nie wynikło. Owszem, powstało kilku filozofów, potworzyli oni koncepcje i systema, jednak większość uczniów zrezygnowała. Te plantacje nie były wydajne. Wręcz przeciwnie, były czasochłonne i nerwogenne.

W średniowiecznej Europie pewna grupa ludzi wpadła na pomysł utworzenia uniwersytetów. To kolejna próba utworzenia plantacji wiedzy – choć jednak blisko było im do wiedzy, nie wiadomości, to dalej niż Szkołom greckim. Przy tym wiele z nich szybko zamieniło się w bezduszne hodowle. Rozważcie – nie przyjazne, dobrowolne plantacje, gdzie każdy pielęgnuje swą wiedzę osobno – to były hodowle, traktowano byłych plantatorów jak zwierzęta tuczne. Karmiono ich tłustymi pulpetami wiedzy tak długo, aż z przejedzenia przestawali być spragnionymi wiedzy młodymi ludźmi a stawali się bezdusznymi bakałarzami, magistrami, późniejszym czasie doktorami. I choć ten układ był nieefektywny już w XVI wieku, istnieje do dziś. Choć dorobił się małych chlewików.

Problem prawdziwych, dobrowolnych i ogólnodostępnych plantacji zaprzątał jednak umysły ludzkie. W wieku oświecenia poczyniono pewne kroki w kierunku plantacyj. Powstawały kółka samokształceniowe, kluby inteligenckie, koła dyskusyjne. Niestety, przyleciała wtedy szarańcza rewolucji i zniszczyła tak pięknie zapowiadającą się przyszłość.

Czy więc sprawa plantacji wiedzy jest stracona? Czy nie ma możliwości odkrycia tej wspaniałej rzeczy? Nie! Możliwość cały czas istnieje, choć jest tłumiona. Całkiem niedawno temu odkryto dawne sumeryjskie pola – nie wiadomo do czego służące. Pewien ślad leży też w Peru. Kultura Nazca jako druga w świecie stworzyła efektywną plantację wiedzy, która jako jedyna przetrwała do dziś. Na płaskowyżu Nazca widnieją rysunki – geoglify – przedstawiające zwierzęta, drzewa i inne. Mają one swą niezwykłą aurę, która powoduje nasiąkanie wiedzą. Stąd prawdopodobnie wyginięcie ludu Nazca – gdy przesiąknęli wiedzą zbytnio, gdy poznali otaczający świat, gdy go wreszcie zrozumieli – stali się niczym Bóg, stali się Absolutni. Czy byt absolutny ma sens Bycia? Nie! Dlatego też zniszczyli plantację, by dostarczała tylko wiedzy elementarnej – nie mieli sumienia obarczać nas ciężarem Wszechświata.

Sumerowie z kolei swoje plantacje spalili i potopili skoro tylko pierwsi mędrcy rozpłynęli się w czasie oratoriów. Istnieje jednak szansa na odkrycie również tych w pobliżu miasta Ur. Jeśli okaże się prawdą istnienie glinianych tabliczek z opisanym procesem tworzenia plantacji wiedzy i uda się je odczytać, i wprowadzić w życie – inwazja na Irak stanie jasna i oczywista.

Bo wysłuchajcie i zważcie u siebie – czyż taka plantacja nie byłaby wygodną? Czyż nie byłaby obleganą? Czy, wreszcie – nie byłaby zabójczą? Otóż byłaby i trzymam kciuki za archeologów!